W Trójmieście nowe mieszkania podrożały o 27% rok do roku, w Krakowie – o 24%, w Warszawie –o 23%. Marże brutto notowanych na giełdzie deweloperów przekroczyły 30%. Zyski banków są rekordowe. Tymczasem rząd postanowił wprowadzić kolejny program pompowania popytu oraz windowania cen, które i tak już dawno znalazły się w kosmosie. „Mieszkanie na Start” to fatalny pomysł, a rząd powinien wycofać się z niego zanim jeszcze zdąży wyrządzić szkody dla dostępności mieszkań. Ale prawdopodobnie tego nie zrobi.
Kredyt 2%, wzrosty ponad 20%
Wprowadzony w ubiegłym roku przez rząd PiS program „Bezpieczny Kredyt 2%” doprowadził do bezprecedensowego wzrostu cen nieruchomości. Zgodnie z danymi z portalu rynekpierwotny.pl średnia cena metra kwadratowego w Warszawie to już 16 815 zł, w Krakowie – 15 580 zł, w Gdańsku – 15 082 zł.
Oznacza to, że osoba zarabiająca na podstawie umowy o pracę warszawską średnią wynoszącą na rękę 6354 zł (8838 zł brutto) musi pracować ponad dwa i pół miesiąca na każdy metr kwadratowy. Przy założeniu mieszkania o powierzchni 60 metrów kwadratowych przekłada się to na ponad 13 lat pracy bez jakichkolwiek innych wydatków. A musimy pamiętać, że wskazana warszawska średnia to zarobki wyższe od 80% pracujących Polaków.
Atrakcyjne warunki programu Bezpieczny Kredyt 2% oraz niepewność (jak się okazało – słuszna) dotycząca jego utrzymania w następnym roku doprowadziły do wykupywania z rynku niemalże wszystkich nieruchomości mieszkalnych mieszczących się w limicie, a nawet brania przyspieszonego ślubu w celu jego podwyższenia. Taki właśnie przypadek znam osobiście.
Nowy rząd, nowy program wsparcia banków i deweloperów
Jesienią władza w Polsce się zmieniła. Co postanowił zrobić nowy rząd w sytuacji olbrzymich wzrostów cen, narastającego kryzysu mieszkaniowego i idącego za nim kryzysu demograficznego? To oczywiste: zapowiedzieć wprowadzenie swojego własnego pomysłu na pompowanie popytu i pieniędzy podatników wprost do kieszeni deweloperów oraz banków.
Program „Mieszkanie na Start” nie ma już limitu ceny nieruchomości, ma za to wysokość dopłat i oprocentowanie uzależnione od liczby osób w gospodarstwie domowym, a także limity dochodu.
Choć wielu szczegółów jeszcze nie znamy (np. tego, jak obliczany będzie dochód przedsiębiorców rozliczających się na podstawie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych), jedno jest pewne: skutki tego programu będą identyczne jak w przypadku „Kredytu 2%”. Będzie to kolejny kilkudziesięcioprocentowy wzrost cen mieszkań, kolejne rekordowe marże i zyski, za które zapłacą wszyscy podatnicy.
I choć partie polityczne w naszym kraju często spierają się o różne sprawy gospodarcze i światopoglądowe, jedno pozostaje ponad podziałami – ceny mieszkań muszą rosnąć.
Nigdy już nie kupisz mieszkania młody człowieku
Zastanawiam się: dlaczego rząd postanowił zrobić to młodym ludziom, którzy nie zdążyli jeszcze kupić swojego mieszkania? Czy nie ma dostępu do danych o skutkach poprzedniego programu? Czy są głusi na głosy ekonomistów i ekspertów? Czy nie dostrzegają drastycznych wzrostów z ostatnich lat? A może doskonale zdają sobie sprawę z tego wszystkiego, ale czynią to z jakiegoś innego powodu?
Nie wiem.
Wiem natomiast, że dostępność mieszkań jest jedną z najważniejszych spraw mających wpływ na pogłębianie się kryzysu demograficznego i rekordowo niskiej liczby urodzeń. Wiem również, że w XXI wieku dach nad głową dla pracującego człowieka nie powinien być przywilejem – powinien być prawem. Prawem, którego wielu młodych ludzi nigdy już nie uzyska, bo na kawalerki za milion złotych zwyczajnie nie będzie ich stać.
Ceny mogłyby spaść
Nie istnieje żaden powód dla dalszego pompowania popytu na mieszkania w naszym kraju. Znane są rozwiązania, które mogłyby potencjalnie doprowadzić do spadku cen. To między innymi:
- wprowadzenie progresywnego podatku katastralnego naliczanego od trzeciej i każdej kolejnej nieruchomości w celu uczynienia inwestycyjnego zakupu mieszkań nieopłacalnym,
- wprowadzenie wysokiego podatku od zbycia nieruchomości na przestrzeni kilku lat od zakupu w celu ukrócenia flippingu,
- wprowadzenie wysokiego podatku katastralnego od pustostanów w celu wymuszenia ich sprzedaży lub wynajmu,
- umożliwienie szybkiej eksmisji niepłacących lokatorów w celu zmniejszenia ryzyka wynajmu mieszkania,
- budowa państwowych mieszkań na wynajem w modelu wiedeńskim.
Realizacja wszystkich lub nawet części powyższych postulatów doprowadziłaby do spadków cen lub chociażby powstrzymania ich wzrostu. Ale najwyraźniej nikomu to się nie opłaca, poza oczywiście osobami chcącymi kupić mieszkanie aby tak zwyczajnie w nim mieszkać.
Jednak nawet działanie przez zaniechanie mogłoby mieć pozytywny wpływ. Wystarczyłoby po doświadczeniach z „Bezpiecznym Kredytem 2%” nie wprowadzać żadnych nowych programów tego typu i pozwolić rynkowi samodzielnie wyregulować się bez podlewania go pieniędzmi podatnika.
„Mieszkanie na Start” powinno być wycofane
Rząd powinien niezwłocznie wycofać się z fatalnego pomysłu wprowadzenia programu „Mieszkanie na Start” zanim szkody dla rynku zostaną wyrządzone. Nie istnieje żadne logiczne uzasadnienie, żadna społeczna potrzeba dalszego podnoszenia cen nieruchomości, które w przeciwnym wypadku nieodmiennie nastąpią.
Obawiam się jednak, że tego apelu rząd nie usłucha, my zaś obudzimy się w warunkach znanych z Wielkiej Brytanii, gdzie szkodliwa polityka mieszkaniowa doprowadziła do całkowitej niedostępności nieruchomości nawet dla osób o wysokich zarobkach.
Czy dobro deweloperów, banków, funduszy i polityków posiadających wiele mieszkań jest ważniejsze od dobra i przyszłości całego społeczeństwa?
Spodobał Ci się ten artykuł? Uważasz go za przydatny? Postaw kawę dla naszej redakcji i wesprzyj dalszy rozwój serwisu!