164,8 mld zł deficytu, czyli budżet na 2024 rok
Zgodnie z opublikowanym przez Radę Ministrów projektem budżetu państwa na 2024 r., wydatki budżetowe mają wynieść maksymalnie 848,3 miliardów złotych. To aż o 154,9 mld zł (22,3%) więcej niż planowano w budżecie tegorocznym. Nic dziwnego: samo 800+ kosztować będzie nas 63,7 mld złotych, o 23,5 mld więcej od dotychczasowego programu 500+. Waloryzacja emerytur oraz wypłata trzynastek i czternastek to około 43 miliardów. Te liczby bledną jednak przy wydatkach na obronność – w przyszłorocznym budżecie zaplanowano wydzielenie na ten cel 158,9 mld złotych.
Dochody budżetowe mają natomiast wynieść 683,6 mld złotych – o 89 mld złotych więcej niż w 2023 r. Zdecydowana większość tych dochodów to podatki: wpływy z VAT w 2024 r. zostały zaplanowane na 312,6 mld zł, wpływy z CIT – na 78,3 mld zł, z PIT – 108,8 mld zł, a wpływy z akcyzy mają wynieść 88,8 mld zł. Dochody niepodatkowe, do których zalicza się m.in. opłaty, cła, dywidendy, odsetki, mandaty, w przyszłorocznym budżecie planowane są na 67,2 mld zł,
Łatwo zauważyć, że wydatki budżetowe wzrosną o wiele bardziej niż dochody. W państwowej kasie zabraknąć ma maksymalnie 164,8 mld zł, aż o 72,8 mld zł więcej od zaplanowanego deficytu na ten rok. Należy przy tym zauważyć, że są to wartości maksymalne i realny deficyt prawdopodobnie będzie niższy.
Deficyt całego sektora rządowego i samorządowego, a więc z uwzględnieniem wydatków „wypychanych” poza budżet do przeróżnych funduszy, ma w przyszłym roku osiągnąć około 4,5% PKB. To sporo więcej od trzyprocentowego unijnego limitu.
Gigantyczne pożyczki
Rekordowy deficyt zostanie pokryty równie rekordowymi pożyczkami. Zgodnie z komunikatem Ministerstwa Finansów, planowane w 2024 roku potrzeby pożyczkowe netto budżetu wyniosą 225,4 mld zł, a potrzeby brutto (suma potrzeb netto i zapadających w przyszłym roku obligacji skarbowych): 420,6 mld zł. Dla porównania w tegorocznym budżecie potrzeby pożyczkowe brutto oszacowano na 260,7 mld zł, rok temu – na 233,8 mld zł, a w 2021 roku – na 164,5 mld zł. Dług publiczny osiągnie prawdopodobnie wartość dwóch bilionów złotych i 54% PKB, podczas gdy jeszcze w 2019 roku, w czasach przedcovidowych, wynosił 991 mld złotych. Obsługa długu skarbu państwa (tj. przede wszystkim odsetki) będzie nas kosztować 68,5 mld zł – to więcej niż cały program 800+.
Wzrost podatków
Obciążenia podatkowe mają wzrosnąć w dwucyfrowym tempie – o 13,7% w stosunku rocznym przy średniorocznej inflacji wynoszącej 6,6%. Łącznie rząd planuje odebrać nam 683,6 mld zł, o 82,2 mld zł więcej niż w bieżącym roku. Tzw. tarcza antyinflacyjna nie zostanie przedłużona, co spowoduje między innymi powrót stawki podatku VAT na podstawowe artykuły żywnościowe (np. mięso i ryby i przetwory z nich, produkty mleczarskie, produkty ze zbóż, pieczywo i produkty piekarnicze, warzywa i owoce i przetwory z nich) do standardowych 5%. Od 1 lutego 2022 r., została ona tymczasowo obniżona do 0%. Tradycyjnie wzrośnie również akcyza – o 5% na niektóre wyroby alkoholowe (w tym piwo i wódkę) i o 10% na papierosy.
Deficyt nawet w środkach europejskich
Z uwagi na wciąż niedostępne – z powodów czysto politycznych – środki z KPO, odnotowany zostanie także deficyt w środkach europejskich. Dochody z nich mają wynieść 86,9 mld zł, a wydatki – 119,4 mld zł. Deficyt budżetu środków europejskich wyniesie więc 32,5 mld zł.
Sytuacja nie jest jednak tragiczna
Choć przedstawione wyżej liczby, w szczególności deficyt budżetu państwa i potrzeby pożyczkowe mogą budzić lęk, należy mieć na uwadze, że przewidywany dług publiczny Polski na poziomie 54% PKB jest wciąż dalece niższy od unijnej średniej – 84%. Rekordzistami pod tym względem są są Grecja i Włochy z zadłużeniem na poziomie odpowiednio 170% i 145% PKB. Ponadto zdecydowana większość polskiego długu publicznego to dług wewnętrzny denominowany w złotym. Rząd prowadzi w ostatnim czasie tzw. „konsolidację fiskalną” polegającą na zaksięgowaniu długu ukrywanego dotąd w pozabudżetowych funduszach (w szczególności BGK, FPC i PFR) z powrotem do bilansu oficjalnego budżetu państwa. Podbija to deficyt i wydatki, ale w rzeczywistości nie wywiera większego wpływu na realny stan polskich finansów, a wręcz stanowi informację pozytywną, ponieważ zwiększa ich przejrzystość.
Wciąż jednak tak dynamiczny wzrost zadłużenia w ostatnich latach jest bardzo niepokojący. Zwiększa się nie tylko dług złotówkowy, ale także zadłużenie zagraniczne, na co wpływ mają pożyczki na realizację ambitnych planów zbrojeniowych. Może to prowadzić w przyszłości do osłabienia się złotego względem innych walut. Rozpasanie finansów publicznych oraz ogromne programy społeczne silnie obciążają budżet i uniemożliwiają zamknięcie go bez deficytu.
Wobec rosnących wydatków rząd będzie musiał w kolejnych latach albo zacząć je ograniczać (na co się kompletnie nie zanosi, ba, większość opcji politycznych obiecuje kolejne transfery), albo też podwyższać podatki, składki, opłaty i daniny. Niestety ta druga opcja jest o wiele bardziej prawdopodobna.
Spodobał Ci się ten artykuł? Uważasz go za przydatny? Postaw kawę dla naszej redakcji i wesprzyj dalszy rozwój serwisu!